Recenzja #15: Kukły - Maciej Siembieda

Cześć!

Co u Was? Mam nadzieję, że wszystko w porządku i w pełni korzystacie z wiosny i ciepłych, jasnych wieczorów. Ja już totalnie wsiąkłam w wieczorne spacery z audiobookami (i lodami rzemieślniczymi, ale o tym nie musicie mówić mojemu dietetykowi), więc wreszcie przyspieszyłam z ilością czytanych przeze mnie książek, bo w wersji audio pochłaniam je wręcz hurtowo.

Jedną z ostatnio przeczytanych przeze mnie lektur jest czwarty tom cyklu o Jakubie Kani autorstwa popularnego i lubianego na polskiej scenie literackiej autora Macieja Siembiedy. Bez obaw, nie znajdziecie tu żadnych spoilerów do poprzednich części. Co więcej, choć "Kukły" to w chronologii właśnie czwarta część, to spokojnie możecie od niej właśnie zacząć swoją przygodę z Kubą. Autor bowiem wraca tutaj do młodości naszego prokuratora IPN, więc nie dostaniecie tu żadnych szczegółów z jego życia prywatnego, czy już prowadzonych przez niego śledztw. Ja czytam po kolei, bo zwyczajnie nie wiedziałam, że w tym tomie będziemy aż tak się cofać.

~

Swoją drogą, autora możecie znać nie tylko z jego powieści sensacyjno-historycznych, ale też z reportażu. Maciej Siembieda to bowiem dziennikarz, który poza artykułami w prasie, wydał również kilka książek, w tym krótką biografię Marka Belki, a nawet przewodnik dla początkujących reportażystów. Obok serii o Jakubie Kani jest on też autorem cyklu Katharsis, którego akcja dzieje się w szalonym i tragicznym okresie, jakim był XX wiek oraz wprowadza do fabuły bohaterów…z Grecji. Ja jeszcze tego drugiego jego cyklu nie czytałam, ale to tylko kwestia czasu, aż się za niego zabiorę, bo – spoiler alert – pióro Macieja Siembiedy odpowiada mi bardzo.

Kończąc już ten wstęp, zapraszam do lektury dzisiejszego posta.

Nie tylko Dan Brown

Maciej Siembieda z powodzeniem uprawia gatunek, który moglibyśmy spokojnie nazwać „danobrownowym”, bo to właśnie autor słynnego "Kodu Leonarda da Vinci" wprowadził na literackie salony powieść sensacyjną z wyraźnymi i istotnymi dla fabuły wątkami historycznymi. Oczywiście to nie tak, że to on był pierwszy, niemniej jednak to jego powieści jako pierwsze osiągnęły tak spektakularny światowy sukces…a poza tym rozpętał małą wojenkę z kościołem, bo jego pomysł na ukazanie życia Jezusa sprawił, że wielu chrześcijan uznało jego książki za czystą herezję. Cóż, lepszej reklamy mieć nie mógł.

Powieści tego nurtu – często serie książkowe – skupiają się zazwyczaj na postaci jednego bohatera, który doskonale zaznajomiony jest z historią. Może być profesorem historii bądź zwyczajnie jej miłośnikiem. Na głośną, skandaliczną sprawę może trafić w dwójnasób. Albo przypadkowo podczas swoich badań nadepnąć na odcisk jakiejś potężnej organizacji, która na przykład strzeże jakiejś tajemnicy już od setek lat, lub zostać przez kogoś „zaproszonym” do rozwiązania zagadki. Fabuła łączy ze sobą siłę dedukcji i wiedzy oraz pościgi, strzelaniny i skandale. Takie książki często określa się też mianem „przygodowych” i faktycznie coś w tym jest.

Obok Dana Browna takim dużym nazwiskiem jest również inny amerykański autor, Steve Berry. Jego seria o Cottonie Malone rozrosła się już do 16 tomów plus nowelki. Swego czasu był on bardzo popularny również w Polsce, ale w ostatnich latach jego sława trochę przycichła. Ja sama odpadłam gdzieś przy dwunastym tomie, gdzieś już mocno nacisk autor kładł na historię Stanów Zjednoczonych, która nie była dla mnie aż tak interesująca, jak zagadki z dziejów Europy, czy Azji.

A polski rynek? Obok Siembiedy rozpoznawalnym nazwiskiem jest na pewno Leszek Herman, twórca cyklu "Sedinum", którego akcja skupia się na historii Szczecina i jego okolic. Jest on też autorem pojedynczych powieści w podobnym klimacie. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z jego twórczością, to ja mogę polecić. "Sedinum" bowiem czytałam i naprawdę spędziłam z tą historią wiele bardzo satysfakcjonujących chwil.

Młody Kuba Kania

Wspominałam na początku o tym, że choć jest to już kolejny tom cyklu, to spokojnie można od niego zacząć swoją przygodę z Jakubem Kanią. Akcja tej powieści cofa nas dobrze około dwadzieścia lat przed wydarzeniami z pierwszej części.

Młody Jakub Kania jest tu świeżym rozwodnikiem, który pracuje w prokuratorze w Gdańsku. Mieszka z ojcem, obu mężczyzn często odwiedza również jego babka (swoją drogą, chyba moja ulubiona postać całej książki – pani babcia ma w sobie tyle ikry, że o ile nie przepadałam za nią do tej pory, kiedy pojawiała się jako wspomnienie Jakuba, tak teraz uwielbiam ją po całości). Niestety, dociekliwy młodzian przypadkowo następuje na odcisk wysoko postawionego polityka, co kończy się dla niego czasowym odsunięciem od pracy i wysłaniem na przymusowy urlop. Kuba nie potrafi jednak odpoczywać i kiedy odzywa się do niego pewna niemiecka reporterka, mężczyzna od razu rzuca się w wir tajemnicy, której początki sięgają zamierzchłych wieków, ale i II wojny światowej.

Dla Kuby sprawa jest dosyć osobista. W intrygę zamieszany jest bowiem nazistowski funkcjonariusz – obecnie istotna person w Niemczech – który stoi za wydaniem rozkazu wymordowania gdańskich pocztowców. Jednym z wówczas zabitych był wuj Jakuba, ukochany brat jego czupurnej babki.

Przed Kubą i jego partnerką stoi wiele niebezpieczeństw, a widmo utraty pracy zdaje się najmniejszych z nich wszystkich.

Science-fiction?

W tej książce autor w umiejętny sposób połączył ze sobą rzeczywistość z fikcją, a nawet…fantastyką naukową. Faktem jest, że w jednym z wiejskich kościołów znaleziono lata temu stare trumny, w których zamiast zwłok znajdowały się świetnie wykonane kukły. Podobnie ciągnąca się przez lata sprawa, która miała raz na zawsze zrehabilitować skazanych na śmierć pocztowców i ukarać sprawców oraz wykonawców tego czynu. W książce występuje też pewna tajna komórka wywiadowcza, którą kierował Himmler i ona – choć wydaje się to nieprawdopodobne – również jest faktem.

Oczywiście, te wydarzenia stanowią dla Siembiedy zaledwie podstawę historii i pisarz buduje na niej opowieść o grzechach, karach, a nawet miłości i polityce. Obok tego autor wplątuje tu też jednak element z pogranicza nauki i fantastyki….i tu jest dla mnie klops.

Nie mogę Wam nic zdradzić odnośnie do tego, co konkretnie zostaje dodane do fabuły powieści, bo byłby to ogromny spoiler, który na pewno zabrałby Wam sporo zabawy z lektury. Zamiast więc go opisywać, skupię się na swoich odczuciach względem niego.

Autor w posłowiu wyjaśnia, dlaczego zdecydował się wprowadzić ten element i co mówią aktualne badania na temat tego. To, jak to jest wykorzystywane w książce, stanowi kompletny wytwór wyobraźni autora, ale Siembieda lubuje się w takich wyobrażeniach sobie, co by było, gdyby. Jeżeli czytaliście pierwszy tom cyklu o Kubie Kani, zatytułowany "444", to być może pamiętacie epilog, w którym pisarz przeskoczył z fabułą w dość odległą przyszłość. I niestety, tak jak w tamtej książce nie podobała mi się ta podróż w czasie, tak i tu takie manipulowanie naukowymi faktami i kreowanie z nich w jakimś stopniu realnego rozwiązania i wykorzystania dla ludzi, było dla mnie dziwne, niepotrzebne i psujące odbiór całej historii.

Maciej Siembieda potrafi doskonale budować napięcie i świetnie wychodzi mu opowiadanie o historii, która oddziałuje wciąż na świat i społeczeństwo. Ale pisanie pod kątem science-fiction wychodzi mu średnio, żeby nie powiedzieć wręcz, że słabo. Jest to interesujący zabieg w tego typu powieści, ale kompletnie niepotrzebny. W "Kukłach" uwierało mnie to może nawet jeszcze bardziej aniżeli w "444", bo w tamtej książce była o tym mowa tylko w epilogu, tutaj spora część fabuły opiera się na pomyśle z powieści sci-fi.

Oczywiście, jest to totalnie moja subiektywna opinia i całkowicie zrozumiałym dla mnie jest to, że rzecz, która dla mnie jest minusem, dla kogoś może być największym plusem.

"Kukły" dobrze odzwierciedlają jednak styl autora, więc zachęcam do spróbowania się z tą powieścią, zwłaszcza że nie jest ona długa, a i jest dla niej audiobook. Jeżeli Wam się spodoba, to śmiało możecie sięgać po twórczość Siembiedy i jego cykl o Kubie, choć wtedy zachęcam już do wyboru "444" i czytaniu w chronologii tak, jak książki wychodziły.


PODSUMOWANIE

6.75/10

 👍

Kolejna dobra powieść Macieja Siembiedy, choć na pewno nie zostanie ona moją ulubioną z cyklu o prokuratorze Jakubie Kani.

Choć to czwarty tom, to ponieważ akcja cofa nas około dwadzieścia lat przed pierwszą częścią, bezproblemowo możecie zacząć od tej książki swoją przygodę z Kubą Kanią.

Interesująca zagadka kryminalno-historyczna, bardzo ciekawe połączenie ze sobą średniowiecza z nazistowską mitologią oraz zabobonami, a całość znajduje swoje rozwiązanie w szalonej Polsce lat 90. XX wieku.

Na minus dla mnie wątki podchodzące już praktycznie pod sciene-fiction, choć zdaję sobie sprawę, że to moja preferencja i dla wielu osób będzie to pewnie stanowiło największy plus całej książki.

Ja Siembiedę polecam zawsze, bo jego twórczość to świetna rozrywka dla wszystkich miłośników literatury w stylu Dana Browna lub Steve’a Berry’ego.

~

"Kukły" (cykl o Jakubie Kani ; 4)

autor: Maciej Siembieda

tłumaczenie: -

wydawnictwo: Agora