Recenzja #9: Jakiej śmierci najbardziej się boisz - Natasha Preston
Dzień dobry!
Dziś przychodzę do Was z pierwszą lekturą przeczytaną przeze mnie w kwietniu. Mam mocne postanowienie, aby w tym miesiącu napisać dłuższą lub krótszą opinię na blogu każdej z przeczytanych przeze mnie książek. Zobaczymy, czy mi się to uda, na razie możemy powiedzieć, że jestem na dobrej drodze.Wiosnę rozpoczęłam w tym roku z thrillerem
młodzieżowym. Podgatunek kryminalny kompletnie dla mnie nowy i – nie ma co
ukrywać – sięgnęłam po niego totalnym przypadkiem. O książce bowiem
dowiedziałam się od chłopaka, który sam jej nie czytał, a gdzieś znalazł o niej
informacje w Internecie. Kiedy okazało się, że jest ona dostępna w moim
abonamencie Legimi, pobrałam ją od razu na moją wirtualną półeczkę, nie
zgłębiając się za bardzo w opis… Oj, zemściło się to na mnie!
~
Kryminały i thrillery lubię bardzo i
są one dla mnie trochę takim pewniakiem, który doskonale sprawdza się w
przypadku każdego zastoju czytelniczego. Zazwyczaj sięgam po pozycje polskich autorów,
ale nie jest to jakaś sztywnie trzymana przeze mnie reguła i na moich
wirtualnych półkach – bo kryminałów z zasady nie kupuję – jest sporo tytułów od
autorów z wielu krajów.
Jak już jednak wspomniałam, thriller
młodzieżowy to jednak coś totalnie nowego dla mnie. Od młodzieżówek stronię, bo
wyraźnie już czuję, że przestałam być targetem dla tego typu literatury i kompletnie
mnie ona nie angażuje. Nie potrafię utożsamić się z nastoletnimi bohaterami, a
i problemy, z którymi się oni zmagają, nie są czymś, w czym mogę odnaleźć
własne doświadczenia, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że sporo
dzisiejszych książek dla młodzieży mocno skupia się na problemach tożsamości i
orientacji seksualnej, z czym ja nigdy nie musiałam się mierzyć.
Jak zatem wypadło to moje
nieoczekiwanie spotkanie z "Jakiej śmierci najbardziej się boisz"?
A dla Ciebie jaka śmierć byłaby
najgorsza?
Senne, rybackie miasteczko gdzieś w
Stanach. Rozpoczęty zaledwie kilka tygodni wcześniej nowy rok nie przyniósł ze
sobą obiecanej poprawy pogody i burze śnieżne raz po raz nawiedzają okolicę,
kompletnie paraliżując ulice i zmuszając wszystkich do pozostania w domach.
Ktoś planuje jednak rozpalić ogień w okolicznych mieszkańcach; ogień
prawdziwego i niedającego się niczym ukoić lęku.
Po Internecie zaczyna krążyć mem. Nie
ma wątpliwości, że jego autorem jest ktoś z miasta, bo szczegóły przedstawione
na zdjęciu wyraźnie wskazują na okolicę popularnego baru z fast foodem. Udostępniając
post na swoich social mediach, nastolatki dzielą się z innymi odpowiedzią na
makabryczne pytanie – jakiej śmierci najbardziej się boisz? Młodzi
ludzie są wyjątkowo kreatywni w opisywaniu najgorszych ich zdaniem sposobów na
pożegnanie się z życiem. Utopienie, zadźganie, zagłodzenie… Niepokojąca zabawa
przestaje być śmieszna, gdy jednej nocy ginie dwoje uczniów. Umierają dokładnie
tak, jak opisali to w swoich postach.
Izzy od samego początku nie była zainteresowana najnowszym trendem. Dziewczyna jest raczej typem samotniczki i dni spędzała dotychczas na oglądaniu telewizji, czytaniu książek i wzdychaniu potajemnie do gwiazdy szkolnej drużyny hokejowej. Chcąc nie chcąc nastolatka trafia jednak w sam środek makabrycznej sprawy, kiedy wracając do domu późną nocą, natyka się na zwłoki koleżanki z klasy. Izzy nie może mieć nawet wówczas pojęcia, w jaką spiralę intryg i niebezpieczeństwa zostanie teraz wciągnięta. Lęk nigdy nie śpi.
Logika? A, to nie wiem, nie kojarzę
Planowałam, że zacznę moją recenzję
od skupienia się na pozytywnych aspektach tej książki. Ale kiedy zasiadłam do
pisania, okazało się, że ten plan nie wypali. Dlaczego? Bo w tej książce nie ma
nic, ale to dosłownie nic, co jakkolwiek mogłoby uratować ją w
moich oczach przed niską oceną. Okej, jest jedna rzecz, która pozwoli mi
podciągnąć notę o tę jedną gwiazdkę. To jest spoko cytat o byciu molem
książkowym i nawiązanie do Hogwartu w jednej ze scen. I jeszcze może dzikie
wspominanie co rusz o gorącej czekoladzie, przez co w końcu sama ją sobie
zrobiłam i była dobra. To nam daje uczciwe dwie gwiazdki w ocenie. Teraz
zacznijmy już tego grilla.
Nastolatki w tej książce są głupi.
Nie ma innego, łagodniejszego słowa na ich postępowanie. Są głupi jak lewy
znoszony but, który całe swoje istnienie noszony był na nodze prawej. Ich
rodzice i nauczyciele wcale nie są lepsi. Ponieważ jednak mają jakieś
przebłyski trafnie podejmowanych decyzji uznajmy, że ich poziom logiki i inteligencji
krąży gdzieś w okolicach poziomu tegoż samego lewego buta, ale noszonego już na
nodze lewej.
W okolicy krąży morderca, który
ewidentnie poluje na dzieciaki, które opublikowały w swoich social mediach
niepokojący post. I co robią nastolatki po nocach? A jakże, opuszczają domy bez
wiedzy rodziców i krążą samotnie po mieście, w sumie często nawet nie wiedząc
po co, dlaczego i z jakiej racji.
Order z ziemniaka należy się jednak
bez dwóch zdań Izzy. Izzy, która obok logiki to nigdy chyba nawet nie stała.
Być może zaserwuję tu teraz mały spoiler, ale ta książka to takie zło, że
jeżeli nie będziecie jej czytać, to będziecie zdrowsi, a zatem: nasza
protagonistka dostaje SMS-a od, jak się zdaje, mordercy. Ten każe jej spotkać
się z nim nocą w odludnym miejscu. W domu dziewczyny znajdują się w tym
momencie jej rodzice, policja oraz agent FBI. Jak myślicie, co nasza mała
geniuszka robi? Schodzi na dół z telefonem w dłoni i informuje służby?
Pamiętajcie, Izzy to lewy but z prawej nogi. O C Z Y W I Ś C I E, że nie informując
o tym fakcie nikogo, wychodzi przez okno i biegnie przez pół miasta na
spotkanie z przeznaczeniem. Kurtyna.
Śledcza Izzy
Izzy to nastolatka (z małym
móżdżkiem, o czym już wiemy). Tymczasem autorka kreuje ją sztucznie przed
czytelnikami jako świetną śledczą, która widzi to, czego nie dostrzegają
policjanci. To ona jest w miejscach, gdzie – sama lub z kimś – odnajduje wszelkie
tropy i dowody, to ona ratuje jedną z ofiar i w końcu to ona właśnie wpada na
trop mordercy i konfrontuje się z nim. Niesamowita Izzy jest Holmesem, Igorem
Brudnym i panną Marple w jednym.
Chyba nie muszę w tym miejscu zbyt
obszernie rozpisywać się o tym, jak bardzo nierealne to jest. Śledczy w tej
książce są przedstawieni jako błądzący po omacku i to Izzy zdaje się
naprowadzać ich na odpowiednie tropy, przy czym ją samą ślady znajdują jakby
przypadkiem. Momentami wygląda to tak, jakby główną dowodzącą całą akcją była
ona. Jeżeli wiecie, choćby pobieżnie, jak wygląda rozwiązywanie takich spraw
lub przeczytaliście w swoim życiu choć jeden dobry kryminał, to zaczynając "Jakiej
śmierci najbardziej się boisz" możecie gdzieś z boku przygotować sobie
notes z długopisem, żeby zapisywać wszystkie te bzdury, którymi raczy nas
obficie Natasha Preston, która o tych sprawach pojęcia nie ma absolutnie
żadnego i w swojej książce kreuje rzeczywistość, która nie istnieje.
I jeszcze ta reakcja Izzy na
wydarzenia… Już nie chcę wchodzić w tak mocarne spoilery, ale w pewnym momencie
zamordowana zostaje bardzo bliska dziewczynie osoba. Naturalnym byłoby, aby w
takim momencie nastolatka popadła w załamanie i marazm, lub przeciwnie – starała
się wypierać, co się stało, albo może wpadła w gniew. Po Izzy to spływa. Serio,
wylatuje jej to z głowy. I na czym się skupia? Na oczach kolegi z klasy. I
chyba też jego umięśnionych ramionach, ale szczęśliwie zaczynam powoli wyrzucać
ten książkowy twór z moich myśli, więc już tak dobrze nie pamiętam. Och,
bogowie.
Słów kilka o mordercy i zakończeniu
O tym, kto zabija, dowiadujemy się
oficjalnie na ostatnich stronach książki. Bardzo szybko jednak możemy domyślić
się tego, kto za wszystkie zbrodnie jest odpowiedzialny. I nie mam tu na myśli
tego, że prowadzimy jakąś dedukcję, gdzie z przemyśleń nad dowodami i
zeznaniami poszczególnych osób wyjawia nam się postać mordercy. Nie, po prostu
powieść napisana jest tak mocno łopatologicznie, że gdzieś w połowie jesteście
w stanie wskazać winnego. Autorka opisuje bohaterów i wydarzenia w taki sposób,
żeby od „złola” jak najmocniej odsunąć podejrzenia, a „tych dobrych” ukazać z
kolei tak, żebyśmy nabrali się na to, że oni mają mroczne tajemnice, które na
pewno mają jakiś związek z morderstwami. Girl, please.
A zakończenie… Scena z Izzy, mordercą
i kubkiem po kawie sprawiła, że śmiechłam głośno jak przy dobrej komedii. Później
jeszcze to, co dzieje się przy szosie, no i oczywiście n i e s a m o w i t e
ostatnie zdanie. Finałowy rozdział powinien być prezentowany na lekcjach
pisania. Jako przykład tego, jak nie powinno się pisać.
I ja wiem – to jest książka dla
młodzieży. Ale nie powiecie mi, że literatura kierowana do nastolatków ma być
napisana z brakiem poszanowania logiki. Można napisać dobrą powieść
młodzieżową, która jest w stanie zaangażować też starszych. Tutaj dodatkowo
autorka próbowała strasznie koślawo edukować swoich młodszych czytelników
odnośnie tego, czego nie powinno się wrzucać do sieci i jakie zagrożenia niesie
ze sobą informowanie swoich internetowych znajomych i followersów o każdym
szczególe swojego życia. Ale nawet to jej nie wyszło. I to nie dlatego, że
porady dla młodych wypowiada morderca (serio), ale też dlatego, że ta książka
nie potrzebowała tu tego moralizatorskiego wątku. Wyszło sztucznie, jak te
filmiki puszczane nam w podstawówce i gimnazjum, gdzie wyreżyserowaną scenkę
tłumaczy nam stojący z boku policjant. Koszmar.
PODSUMOWANIE
2/10
😟
Koszmarna książka. Poziom logiki zero,
nierealni bohaterowie, totalnie abstrakcyjne ukazanie sprawy kryminalnej. Sam
morderca to półgłówek, sztucznie kreowany na geniusza zła. Swoją drogą, super
szybko można się domyślić, kto zabija dzieciaki w okolicy.
Zakończenie, które prawdopodobnie ma
zaszokować i być jakimś niesamowitym zwrotem akcji, zwyczajnie nie ma sensu.
Jedyne, czego jest potwierdzeniem, to pokazem szalenie niskiej jakości talentu
pisarskiego autorki, która ewidentnie nie potrafiła sprawnie domknąć wymyślonej
przez siebie bajki powieści, więc postawiła na element zaskoczenia.
Izzy i pozostali nastolatkowie z powieści to
totalne półgłówki, które nie kierują się w życiu żadnym, choćby zalążkowym
rozsądkiem. Zresztą dorośli ukazani w książce mają ten sam problem. Straszna, straszna,
straszna książka.
Dwie gwiazdki za nawiązanie do Hogwartu w
jednym dialogu oraz wspominanie co kilka stron o gorącej czekoladzie. Wreszcie
sobie taką zrobiłam i okazała się smaczna, wiec już niech ta książka ma z uwagi
na fakt bycia inspiracją.
Nie polecam. Nie róbcie sobie tego.
~
"Jakiej śmierci najbardziej się
boisz"
autor: Natasha Preston
tłumaczenie: Maria Kabat
wydawnictwo: Feeria Young