Recenzja #13: Idol w ogniu - Rin Usami

Dzień dobry w majówkę!

Wyczekiwany przez wielu długi weekend wreszcie nadszedł. Co macie w planach? Słodkie zaczytanie w domu lub ogrodzie, czy może jednak spędzacie ten czas bardziej aktywnie, albo w otoczeniu rodziny lub przyjaciół? Czegokolwiek w planach byście nie mieli, mam nadzieję, że wypoczniecie i z nową, pozytywną energią wejdziecie w nowy miesiąc i czające się już za rogiem lato.

A jeżeli szukacie ciekawej, niedługiej książki na te najbliższe kilka dni, to myślę, że mogę mieć dla Was interesującą propozycję od Grupy Wydawniczej Relacja.

~

Zanim przejdziemy do recenzji, zastanówcie się, czy mieliście kiedyś idola? Kogoś, kogo życiem i karierą bardzo byście się interesowali, kogo plakaty zawieszaliście na ścianach i meblach w swoim pokoju lub o kim pisaliście fan-ficki? Ja w okresie podstawówkowo-gimnazjalnym zaliczyłam dwie spore fascynacje. Jedną był Bill z Tokio Hotel (do dziś pamiętam jak z koleżanką z klasy, która uwielbiała jego bliźniaka Toma, założyłyśmy bloga o nazwie Bokserki Billa i Toma, zabijcie mnie – nie wiem, czy chodziło nam w tym tytule o to, że uznajemy siebie za ich obrończynie, czy też miałyśmy na myśli elementy męskiej bielizny), drugą – austriacki skoczek narciarski Gregor Schlierenzauer. Tak, uwielbiałam skoki narciarskie. Jeździłam na zawody, a gdzieś w piwnicy mam segregator z wycinkami prasowymi i zeszyt z autografami od znanych skoczków z całego świata.

Dziś trochę śmieję się z samej siebie z tamtego okresu, ale z drugiej strony pamiętam też, jak ważnym elementem mojego życia były tamte fandomy, jak to dziś byśmy powiedzieli. Poznałam mnóstwo ludzi dzielących moje zainteresowania, rzeczy związane z moimi idolami dawały mi sporo funu, oglądanie teledysków Tokio Hotel, czy relacji z zawodów narciarskich autentycznie poprawiały mi humor i sprawiały, że dzień był lepszy. Szczerze? Na nic bym tego nie zamieniła.

Co jednak, kiedy fascynacja idolem sprawia, że rezygnuje się z realnego życia? Kiedy wpływa na przyszłość fana, a wręcz go niszczy? O takiej toksycznej, niezdrowej relacji opowiada książka "Idol w ogniu" autorstwa młodej japońskiej pisarki Rin Usami.

Zapraszam Was do lektury mojej niedługiej opinii na jej temat.

Wszyscy mówili o moim idolu

Akari to z pozoru zwykła dziewczyna. Mieszka w Japonii, ma starszą siostrę, mamę oraz ojca, który pracuje za granicą. Uczy się przeciętnie, a w miejscowej jadłodajni zarabia swoje pierwsze pieniądze. Ot, nastolatka jakich wiele na całym świecie. Tym, co kompletnie wyróżnia ją spośród innych jest to, że Akari jest fanką swojego idola, Masakiego z zespołu Mazama-za. Dziewczyna nie jest jednak „zwykłą” fanką. Całe jej życie podporządkowane jest artyście. Każdy zarobiony jen Akari wydaje na gadżety, fotosy oraz płyty i single. Kiedy zostaje ogłoszone głosowanie, gdzie fani mogą wybrać, który z członków zespołu będzie przodował na następnej składance, nastolatka wydaje mały majątek na zakup albumów tylko dlatego, że za zakup jednego dostaje się możliwość oddania pojedynczego głosu.

Akari prowadzi zakrojoną na ogromną skalę krucjatę na rzecz Masakiego, bowiem jego gwiazda zaczyna przygasać w rezultacie na czyn, którego się dopuścić. Internet grzmi – gwiazdor uderzył jedną z fanek. Akari na swoim blogu i w mediach społecznościowych stara się wybielić ten postępek i nawołuje innych do okazywania wsparcia idolowi, którego ten teraz na pewno potrzebuje.

Tym, czego dziewczyna nie widzi, jest fakt, że jej oddanie i uwielbianie sprawiły, że jest samotna tak w szkole, jak i we własnej rodzinie. Akari jest zakorzeniona w fandomie, którego tak naprawdę nie zna. Wymowną jest zwłaszcza scena na koncercie, na którym nastolatka jest sama i gdzie nie dąży do poznawania innych ludzi, a skupiona jest tylko i wyłącznie na swoim idolu.

Dla Akari to Masaki jest sensem życia od wielu lat i to on znajduje się w centrum jej świata. A to nie może skończyć się dobrze.

Azjatycki rynek muzyczny

Jeżeli interesujecie się światowym rynkiem muzycznym, albo jesteście szczególnie zaangażowani w k-pop, j-pop i tak dalej, to zapewne dobrze wiecie, jak wygląda proces „produkowania” gwiazd w Azji. Zdecydowana większość popularnych artystów z Korei Południowej, czy Japonii jest sztucznym tworem dużych wytwórni płytowych. W odniesieniu do Ameryki, czy Europy jest to spora różnica. W naszym kręgu kulturowym zespoły muzyczne również czasem powstają na zasadzie castingów, niemniej jednak nie mamy całych akademii przygotowujących do wzięcia w nich udziału, a takie szkoły i kursy są oferowane chociażby w Korei.

Sporą różnicą jest również postrzeganie idoli przez fanów i przez opinię publiczną. Być może czytaliście gdzieś o przypadkach, jak to koreańskie gwiazdy zostawały odsuwane w cień, bo zrobiły coś „zakazanego”, czego zabraniał im kontrakt z wytwórnią. Czymś takim mogło być wejście w związek, przytycie, czy przyłapanie na paleniu papierów lub piciu alkoholu. Zachodnim gwiazdom pozwalamy na wiele, wiele więcej i wszelkie skandale tak naprawdę jeszcze bardziej pompują ich popularność i rozpoznawalność. W kręgach azjatyckich jest inaczej. Za wiele rzeczy gwiazdorzy muszą publicznie przepraszać, a sporo karier przedwcześnie się zakończyło, bo zrobili oni coś nie tak.

"Idol w ogniu" to książka dobrze obrazująca ten azjatycki punkt widzenia, a sama Akari – choć jej uwielbienie do idola jest wręcz patologiczne – jest też idealnym ukazaniem azjatyckiej fanki, która nie jest aż tak zainteresowana życiem prywatnym Masakiego, co szczegółami jego kariery, wywiadami etc.

Ja prawdopodobnie sporo rzeczy nie wyłapałam, bo takie podgatunki jak k-pop, j-pop i inne tego typu są kompletnie poza moją muzyczną bańką i nie znam żadnych wykonawców, a moją wiedzę o azjatyckim rynku muzycznym czerpię głównie z filmików na ten temat u Pyry w Korei. Jeżeli jednak jesteście dobrze w tym zaznajomieni, to pewnie wyciągniecie z tej lektury jeszcze więcej, aniżeli udało się to mnie.

Paznokcie, włosy, brud

"Idol w ogniu" to dla mnie ciekawe doświadczenie literackie. Książka jest napisana w pierwszej osobie liczby pojedynczej, zawiera też notki, które na swojego bloga pisze Akari. Trochę problematyczne jest rozeznanie się w tym, w jakim konkretnie momencie jesteśmy, bo autorka w jednym dłuższym akapicie robi czasem przeskok w czasie o kilka godzin, dni, a nawet tygodni lub miesięcy.

Nie mam zbyt dużego doświadczenia w japońskiej literaturze, ale ta książka jest zdecydowanie najbardziej „naturalistyczną”, jaką czytałam do tej pory. Sporo miejsca w utworze zajmują bowiem różne porównania lub opisy dotyczące ludzkiego ciała i fizjologii. Jest tu więc na przykład szczegółowy opis wymiocin, skupienie na rosnących u stóp paznokciach, czy nieprzyjemnego uczucia potu pod pachami. Niby nic takiego, ale jednak ilość i szczegółowość tego typu tekstów sprawiły, że czułam się momentami niekomfortowo w trakcie lektury. Nie jest to wadą tej książki i nie mam zamiaru sztucznie zaniżać jej w związku z tym oceny, natomiast jest to jakaś taka moja preferencja, że nie przepadam za tego typu opisami w powieściach, zwłaszcza kiedy jest ich tak dużo, jak tutaj.

Czytanie tej książki było trochę niewygodne. Ja bardzo lubię cykl "Zanim wystygnie kawa", którego autorem jest Toshikazu Kawaguchi. Tamte opowieści są rozczulające, ciepłe, trochę też łzawe. "Idol w ogniu" ma w sobie z kolei bardzo mało emocji, to powieść trochę wyprana z uczuć, bo i sama główna bohaterka nie czuje za bardzo nic ponadto, że uwielbia swojego idola, nie ma w niej już miejsca na nic innego. A ja chyba w tych japońskich książkach szukam właśnie tego, co daje mi Kawaguchi. Zapachu dobrej kawy, emocji, łez i uczuć. Jeżeli jednak dokładnie te rzeczy odbiły Was od tego cyklu, to może właśnie pozostająca na drugim biegunie pozycja od Rin Usami będzie czymś dla Was. Książka ma niewiele ponad 100 stron i sporo światła na stronie, więc jest to pozycja na jedno posiedzenie, warto zatem spróbować.

PODSUMOWANIE

6/10

 👍

Interesująca lektura, którą docenią tak miłośnicy literatury azjatyckiej, jak i japońskiej oraz koreańskiej muzyki popularnej. Totalnie inny biegun niż książki „kocykowe”, typu tych proponowanych przez autora "Zanim wystygnie kawa", co pewnie sprawiło, że nie byłam w stanie tak bardzo docenić tej powieści, bo ja jednak jestem fanką prozy Kawaguchiego.

Krótka, ale treściwa, dość momentami niewygodna i niekomfortowa opowieść o patologicznym uwielbieniu do piosenkarza, które sprawia, że młoda dziewczyna kompletnie zatraca się w swoim fandomie i traci poczucie z rzeczywistością.

Sporo dość naturalistycznych opisów, które nie dla każdego będą strawne, dla mnie nie do końca były. Niemniej jednak warto spróbować lektury, bo to niewiele ponad 100 stron, więc jest to książka na jedno popołudniowe posiedzenie.

~

"Idol w ogniu"

autor: Rin Usami

tłumaczenie: Sara Manasterska

wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Relacja