Recenzja #8: Psyche i Eros - Luna McNamara

 Cześć!

Witajcie w kolejnej recenzji na moim blogu. Ostatnio mocno zarzuciłam Was opiniami o lekturach, które należą do klasyki literatury. Dziś zatem dla równowagi mam dla Was moją relację dotyczącą mocno współczesnej historii, bo wydanej zaledwie rok temu.

Nie wiem, czy zwróciliście uwagę, ale wydawnictwo Muza zaczęło wydawać sporo retellingów klasycznych mitów. Ja wszystkie te książki mam na swoich półkach, ale dopiero teraz zabrałam się za pierwszą z nich. Wybór padł na "Psyche i Erosa", czyli opowieść o miłości ludzkiej kobiety i boga pożądania. Musicie przyznać, że brzmi to pysznie. Zapraszam!

~

Autorka Luna McNamara tą książką debiutuje na światowej scenie literackiej, ale wydaje mi się, że jest spora szansa, że w przyszłości na rynku pojawi się więcej jej powieści. Ta została całkiem dobrze przyjęta oraz wydana w kilkunastu krajach, co dobrze wróży pisarce na przyszłość.

McNamara to amerykańska autorka, która pisaniem zajęła się hobbistycznie, w dzień mając normalną pracę na etacie (widzicie? każdy naprawdę może spróbować!). Tematyka mitologiczna nie wzięła się jednak znikąd. Autorka może się bowiem pochwalić tytułem magistra w zakresie badań nad kobietami i płcią w religiach świata zdobytym na Harvardzie, a ponadto studiowała również język i filozofię starożytnej Grecji.

Psyche i Eros

Jak już wspomniałam, książka Luny McNamary to retelling mitu o Psyche i Erosie. Najsłynniejsza ich historia zawarta została przez Apulejusza z Madaury w jego "Metamorfozach", szerzej znanych pod tytułem "Złoty Osioł". Utwór ten składa się z jedenastu ksiąg, a historię zakochanych poznajemy w części IV, V oraz VI. Opowiada ją pewna staruszka, która próbuje pocieszyć uprowadzoną przez zbójców dziewczynę i zająć jej myśli czymś innym.

W tej oryginalnej historii Psyche jest przepiękną kobietą, wręcz czczoną za swój wygląd. Budzi to gniew w bogini Wenerze (znanej nam bardziej jako Wenus; tak – Wenus, nie Afrodyta, bo Apulejusz był Rzymianinem, a nie Grekiem), która nakazuje swojemu synowi Amorowi (dla Greków: Erosowi), aby ten ugodził ją swoją strzałą i doprowadził do tego, by dziewczyna beznadziejnie zakochała się w najbrzydszym mężczyźnie na świecie. Ten jednak sam zakochuje się w Psyche i sprowadza ją do swojego pałacu, gdzie następnie wiodą oni szczęśliwe pożycie małżeńskie….no, prawie.

Oblubienica nie jest bowiem w stanie zobaczyć twarzy swojego męża. Ten zakazuje jej spoglądać na niego w świetle i odwiedza ją wyłącznie pod osłoną ciemnej nocy. Psyche usilnie dąży jednak do tego, by go zobaczyć. Nie wie jednak, jakie katorgi może na nią to sprowadzić.

Luna McNamara nie jest jedyną, która inspirowała się tą klasyczną historią o tragicznej miłości. Czerpał z niej chociażby C.S. Lewis (tak, ten od "Opowieści z Narnii"), który oparł swoje ostatnie dzieło napisane dla dorosłych czytelników "Dopóki mamy twarze. Mit opowiedziany na nowo" właśnie na podstawie opowieści o Psyche i Amorze. Swoją drogą, czytałam tę książkę i myślę, że mogę ją Wam polecić, bo choć od lektury minęło wiele lat, to wciąż trzymam ją w pamięci, a to o czymś świadczy.

„Czy moja legenda dobiegnie końca, nim na dobre się zaczęła?”

W książce Luny McNamary Psyche jest młodą dziewczyną, której życie podporządkowane jest przepowiedni, którą jej ojciec usłyszał w delfickiej Wyrocznie, jeszcze zanim jego córka przyszła na świat. „Twe dziecię poskromi potwora, co lęk budzi nawet wśród bóstw” powiedziano Alkajosowi, a ten słowa te wziął sobie mocno do serca, a następnie wlał je w serduszko swojej pierworodnej. 

Dziewczyna od najmłodszych lat uczona jest walki mieczem, strzelania z łuku oraz jazdy konnej. Wszystko to po to, aby mogła zostać w przyszłości heroską, ubić potwora lub pięć i zapisać się złotymi zgłoskami w historii. Szkolą ją najlepsi, a ona sama ma tylko jedno marzenie – być bohaterką na miarę jej dziadka, słynnego Perseusza.

Jednocześnie dostajemy historię, którą opowiada nam Eros. Dowiadujemy się o jego początkach. Kiedy to uzyskał świadomość, poznał swoje moce oraz zaczął władać miłością i namiętnością. Opisuje on nam moment nadejścia nowych bogów, takich jak Zeus i Afrodyta, która to zresztą dokonała jego swoistej adopcji i nakazała mu wykonywać swoje polecenia. Jednym ze zleconych mu zadań okazuje się wystrzelanie strzały w księżniczkę mykeńską, Psyche. Dziewczyna ma zakochać się w najbrzydszym z mężczyzn, a dodatkową karę stanowić ma dla niej klątwa, która rozdzieli ją od ukochanego w momencie, kiedy tylko spojrzy mu ona w oczy. Dzieje się jednak coś, co jeszcze nigdy nie spotkało Erosa. Bóg sam kaleczy się zatrutą strzałą i momentalnie zakochuje się w śmiertelniczce.

Tak zaczyna się historia, która wydaje się z góry skazana na najtragiczniejsze z zakończeń. Jedno jest jednak pewne, miłość zawsze walczy wytrwale o to, by odnieść zwycięstwo. Pytanie tylko, czy tym razem też jej się to uda – i jaką cenę przyjdzie za jej starania zapłacić Psyche oraz Erosowi?

Girl power!

Psyche w oryginalnym micie jest przepiękną młodą dziewczyną, która naiwnie ulega namowom swoich sióstr, aby złamać przyrzeczenie dane ukochanemu. W następstwie jej działań Eros opuszcza ją. Zrozpaczona księżniczka zaczyna tułaczkę po świątyniach, aby znaleźć swojego kochanka. Trafia wreszcie do Afrodyty, gdzie bogini zleca jej ciąg ciężkich prac. Bogini miłości, urzeczona pracowitością i łagodnością wybranki swojego syna, obdarza ją względami i Psyche może zostać poślubiona Erosowi.

W książce Luny McNamary mamy jednak do czynienia z zupełnie inną bohaterką. Tutaj mykeńska księżniczka nie jest łagodną damą, a wojowniczką z krwi i kości, z niewyparzonym językiem oraz zdolną do poświęceń i bohaterstwa. Psyche wywalcza sobie miejsce w świecie mieczem i łukiem, nie kłaniając się przy tym nikomu. To bardziej Eros, z lekka zblazowany, może wręcz znudzony swoim długim istnieniem, wypada w porównaniu do niej łagodnie i miękko.

Tym samym książka ta powiela obecny dziś w pełnej krasie motyw „girl power” w literaturze popularnej, która reinterpretuje inne teksty kultury, lub postacie historyczne. Nie ma w tym nic złego, jeśli nie jest to sprowadzone do przesady, a tutaj moim zdaniem tak nie jest. Psyche jest ciekawą bohaterką, a kiedy do głosu dochodzi jej bardziej delikatna natura, dostajemy ciekawy kontrast w zachowaniu tej postaci, który zależny jest od stanu ducha oraz sytuacji, w której się aktualnie znajduje. Jedyne, czego życzyłabym sobie więcej, to lekkiej zmiany postępowania Erosa. Jak na istniejącego od zawsze boga zachowuje się on miejscami nieracjonalnie, żeby nie powiedzieć wręcz, że głupio. Gdyby bohater ten miał w sobie więcej ikry, całość sprawiałaby lepsze wrażenie, a i jego relacja z Psyche byłaby bardziej barwna. 

Co wyciągniesz z kapelusza z mitami?

Przejdźmy teraz do czegoś, co początkowo mi się podobało, a z czasem stanowiło już pewną wadę, a przynajmniej lekki zgrzyt. Autorka bowiem w mit o Psyche i Erosie wrzuca mnóstwo pobocznych postaci znanych z mitologii i innych dzieł kultury okresu starożytności, a tym samym różne historia dowolnie łączy i miesza ze sobą. Ona sama w posłowiu wyjaśnia, czemu niektóre z nich uznała za stosowane dodać do tej opowieści, niemniej dla mnie w pewnym momencie to już było too much.

Nie wchodząc w żadne spoilerowe wątki nadmienię tylko, że w książce liczącej około 400 stron znajdziemy Achillesa z wiernym Patroklosem, Persefonę, Meduzę, Gaję, Prometusza…A w tle choćby wydarzenia wojny trojańskiej. Naprawdę uważam, że nie trzeba było czynić z tej powieści takiego kapelusza wypełnionego wszystkimi możliwymi mitami i legendami, wystarczyło skupić się na opowieści Psyche i Erosa i zwyczajnie ją poszerzyć, ewentualnie dodać w porywach jeden dodatkowy element. Tutaj już doszliśmy do przesady, co pod koniec czytania zwyczajnie mnie nudziło i przestało być jakkolwiek atrakcyjne oraz interesujące w całej historii.

Czy wierzysz w miłość?

Na koniec coś, co moim zdaniem totalnie autorce nie wyszło. Tym bublem w tej historii jest nic innego, a uczucie łączące dwójkę tytułowych bohaterów. Przypominam, że zaczynamy od tego, że Eros sam godzi się swoją strzałą, przez co się zakochuje, zaś Psyche jest zwyczajnie uprowadzona do jego zamku i tam przetrzymywana. Trzeba przyznać, że start do opowieści o największej miłości niełatwy – z jednej strony dziwna siła wymuszająca miłość, z drugiej syndrom sztokholmski.

Niestety, Luna McNamara za bardzo skupiła się na omawianym wcześniej kapeluszu z mitami, a za mało na budowaniu i zawiązywaniu relacji Psyche i Erosa. Dochodzi do tego, że ich miłość musimy po prostu wziąć na wiarę. Autorka miejscami wrzuca nam jakieś scenki typu patrzenie sobie w oczy Psyche i koguta (nie pytajcie, przeczytajcie), ale to nie gra, nie jest do uwierzenia, ocieka naiwnością. Nawet od tak ciężkiego startu można było ograć to lepiej. Albo McNamara mogła zdecydować się na totalne zmiany w fabule i stworzyć opowieść bardziej mroczną zamiast beznadziejnie romantyczną. Myślę nawet, że taka historia byłaby atrakcyjniejsza dla czytelnika i dawałaby możliwość ciekawego ogrania motywów znanych z mitu. I nie trzeba by było wciągać wtedy w tę opowieść Demeter i Odyseusza.

Dla mnie wątek miłosny na nie, choć skłamałabym, że nie podobały mi się wszystkie sceny. Mam nawet – niepodobna do mnie – dwa znaczniki w książce, gdzie natrafiłam na całkiem dobrze napisane rozmowy kochanków. Ale sami przyznacie, że to trochę mało.

Chyba lubię retellingi

To nie jest pierwszy retelling mitu, który czytam. Mam już za sobą totalnie świetne dla mnie tytuły od Madeline Miller - "Pieśń o Achillesie" i "Kirke". No i za młodu zaczytywałam się w Percym Jacksonie… Myślę, że dziś mogę śmiało powiedzieć, że wszelkie retellingi (bo tyczy się to też interpretacji bajek i baśni), jeśli tylko są napisane przynajmniej przyzwoicie, znajdują u mnie uznanie.

"Psyche i Eros" to idealny przykład. Jest to powieść zdecydowanie niepozbawiona wad, a jednak porwała mnie jak ruchome piaski. To pierwsza od około półtora roku książka, od której nie mogłam się oderwać i dla której zmuszona byłam zarwać pół nocy. Świetna rozrywka, a nawet miejscami…łezki smutku lub wzruszenia na myśl o tym, co właśnie dzieje się z bohaterami.

Jako książka stricte rekreacyjna, "Psyche i Eros" spełnili swoje zadanie na piątkę z plusem. Jeśli zatem szukacie lektury, która odpręży Was po ciężkim dniu, to macie tu ode mnie ciekawą polecajkę, która chyba przeszła trochę bez echa, a wydaje mi się, że niezasłużenie.


PODSUMOWANIE

7.5/10

😄

Świetna pozycja na relaks. Sporo akcji, zero momentów przestoju, brak niesmacznych scen erotycznych.

Reinterpretacja słynnego mitu o Erosie i Psyche, w którym księżniczce mykeńskiej daleko od ideału wysoko urodzonej damy. Girl power w czystej postaci, ale bez przesady, więc czyta się naprawdę dobrze.

Mnóstwo innych mitycznych postaci wrzuconych w fabułę, może nawet trochę za dużo, choć dla wielu czytelników okaże się to zapewne sporym plusem. Na minus ukazanie budowy relacji pomiędzy tytułowymi postaciami. Ale jak na debiut, to naprawdę udana opowieść. Polecam!

~

"Psyche i Eros"

autor: Luna McNamara

tłumaczenie: Anna Pochłódka-Wątorek

wydawnictwo: Muza