Recenzja #3: Mszczuj - Katarzyna Berenika Miszczuk

 

Dzień dobry!

Kończy się styczeń, pierwszy miesiąc nowego roku już zatem za nami. Okres podsumowań i planów dobiegł końca, czas na skrupulatną realizację tych drugich. Macie jakieś książkowe postanowienia? Ja mam kilka, z czego jeden jest następujący – czytać więcej najnowszych premier! Jestem mistrzynią nie tylko w kupowaniu nowości na swoje półki, ale i dodawaniu wirtualnych pozycji na Legimi i do biblioteczki Empik Go. Czy od razu zabieram się za lekturę? Ha, oczywiście, że nie!


W tym roku chcę to zmienić. Obiecałam sobie, że każdego miesiąca będę czytać przynajmniej jedną bieżącą premierę. W styczniu długo nic nie mogłam dla siebie znaleźć, aż wreszcie natrafiłam na Empiku na najnowszą część jednej z moich ulubionych cosy serii, czyli ”Kwiatu paproci” od Katarzyny Bereniki Miszczuk. To już siódmy(!) tom cyklu, rozpoczętego przez autorkę w 2016 roku powieścią ”Szeptucha”.

Czy warto kontynuować swoją przygodę z Gosią i Jagą? Zapraszam do lektury mojej recenzji!

PS. To kolejny tom cyklu. Nie mogę obiecać, że nie znajdziecie tu spoilerów do poprzednich!

 

~

Jeśli dobrze pamiętam, to właśnie od cyklu Katarzyny Bereniki zaczęła się moja przygoda z literaturą, która skupia swoją fabułę (lub sprytnie w nią wplata) wierzenia słowiańskie. Nigdy wcześniej dawni bogowie nie znajdowali się w polu moich zainteresowań, a dzięki Miszczuk ta ciekawość wiary naszych przodków się we mnie obudziła i dziś z przyjemnością sięgam po takie lektury.

Pamiętam dobrze, że początek cyklu – ”Szeptucha” – naprawdę bardzo mi się spodobał i nie przeszkadzała mi nawet jakoś specjalnie ciapowata Gosia i jej zachwyty nad gołą, umięśnioną klatą Mieszka (te frustracje pojawiły się później). Po skończeniu tej pierwotnej serii długo zbierałam się do tego, aby sięgnąć po prequel, jakim pierwotnie była tylko jedna ”Jaga”. Kiedy jednak w końcu to zrobiłam, to z rozpędu sięgnęłam też po kolejną ”Gniewę” i czekałam jak na szpilkach na kolejny tom. I oto wreszcie jest ”Mszczuj”, a na horyzoncie już – jak ćwierkają ptaszki – ”Swarożyc”.

O czym to jest?

”Mszczuj” to kontynuacja wątków młodości Jagi oraz jej początków w Bielinach. Jak zwykle historia jest nam opowiedziana trochę w gawędowej formie. Jaga odwiedza Gosławę w jej domu i, zachęcona przez swoją dawną uczennicę, snuje jej opowieść pewnej mroźnej, lodowatej zimy we wsi.

Jaga i Mszczuj są małżeństwem, choć raczej nikt nie nazwałby ich typową parą. Kobieta okrzepła już w roli lokalnej szeptuchy, a jej wybranek stara się dzielnie radzić sobie w roli miejscowego kapłana, choć nie jest to zadanie łatwe, zwłaszcza że Mszczuj zaczyna przechodzić swoisty kryzys wiary. Dzieje się to w najgorszym możliwym momencie. Oto bowiem zbliża się święto Szczodrych Godów, a w okolicy zaczynają dziać się co najmniej dziwne rzeczy.

Zima zdaje się jeszcze mroźniejsza od wszystkich pozostałych, w okolicy giną zwierzęta, a dawno niewidziany (obłędnie przystojny) bóg ognia powraca z szokującą informacją. Oto bowiem Weles opuścił swój tron w zaświatach i nikt nie wie, gdzie może on być. Niestrzeżona okolica staje się chyba łakomym kąskiem dla obcych bóstw, bo jak inaczej wytłumaczyć pojawienie się dziwnego starca w saniach, który krąży po wsi nocami…?

Jaga jak zwykle dzielnie staje do walki z zagrożeniami we wsi. Tym razem jednak będzie musiała zmierzyć się jednak jeszcze z jednym kryzysem, któremu na imię Mszczuj.

Jaga czy Gosia?

Jaga to zupełnie inna bohaterka niż Gosława. W mojej opinii znacznie lepiej przemyślana i mniej „przegięta”, jeśli mogę to tak kolokwialnie ująć. Gosia bardzo męczyła. W wielu recenzjach czytelniczki i czytelnicy wspominają o tej do znudzenia powtarzanej fobii dziewczyny przed kleszczami i spacerami po lesie. Po czterech tomach, gdzie w każdym z nich dostawaliśmy przynajmniej po jednej scenie opisującej, jak to młoda szeptucha przeżywa każde przejście koło krzaka, chyba każdy był już zmęczony.

Autorka wyolbrzymiała emocje Gosi również na innych polach. Wspominałam już o jej absolutnej fascynacji muskulaturą Mieszka. Im dłużej trwała ich relacja, tym więcej opisów graniczących z cringem przychodziło nam czytać.

Jaga to z kolei harda babka, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Nie jest krystalicznie czysta, ma swoje wady i przywary, z których zasadniczo zdaje sobie sprawę. Jej relacje z mężczyznami mają kompletnie inny wydźwięk. Ona i Mszczuj to związek bardziej przyjaciół, w którym to Jarogniewa jest postacią dominującą emocjonalnie nad swoim partnerem. Nie kocha go, ale czuje do niego jakąś formę przywiązania i czułości. Z drugiej strony mamy jej romans ze Swarożycem. W tej relacji z kolei Jaga kąsa, choć – co udowodnił najnowszy tom cyklu – tutaj też dostajemy sporo niepotrzebnych opisów muskularnych pośladków boga i jego innych…kwalifikacji.

W ogólnym rezultacie jednak Jaga jest mniej irytującą, bardziej realną i pozytywną bohaterką. Jeżeli więc nie chcieliście, po serii o Gosi, sięgać po opowieści o Jadze w obawie przed kolejną papierową postacią, to mogę Was uspokoić. Jest lepiej. Nie perfekcyjnie, ale przyzwoicie.

Co czytać najpierw?

Lubimyczytać określa ”Mszczuja” jako tom siódmy cyklu. Goodreads z kolei mówi, że to tom 0.5 (”Jaga” to część 0, a ”Gniewa”…0.3). Jak więc czytać serię? Od czego zacząć?

Moim zdaniem nie ma to szczególnego znaczenia. Możecie na start sięgnąć tak po ”Jagę” i jej bezpośrednie kontynuacje, jak i po ”Szeptuchę”. W zależności od tego, na co się zdecydujecie na początek, będziecie mieć mniejsze i większe zapowiedzi tego, co czeka Was w tej drugiej „podserii”.

Jedyne, co warto mieć na uwadze, to fakt, że cykl o Jadze nie jest jeszcze zakończony. Czekamy jeszcze na przynajmniej jeden tom, a może być ich więcej. Jeśli więc planujecie sięgnąć po całość na raz, to lepiej będzie rozpocząć lekturę od opowieści o Gosi.

Na pewno szczerze polecam Wam sięgnąć po książki o Jadze, jeśli przeczytaliście już poprzednie części. Bardzo dobrze uzupełniają one całą historią. Nie tylko dowiadujemy się w nich nowych rzeczy o Jarogniewie, jej młodości i relacji ze Swarożycem, ale również poznajemy młodego Mszczuja, obserwujemy, co takiego wydarzyło się w życiu żercy, co doprowadziło do jego smutnego końca. Ba! Najnowsza powieść co nieco mówi nam też o rodzinie samej Gosi, w tym jej matce.

Słowiańskie cozy fantasy

 

Określenie cozy fantasy w tamtym roku trochę wyskakiwało nam z lodówki. Jednym głosem mówiły bookmedia, kiedy tak określały bardzo popularną premierę 2023, czyli ”Legendy i latte” Travisa Baldree (swoją drogą, ta książka to moje wielkie rozczarowanie). Co kryje się za tym pojęciem?

Cozy fantasy (dosłownie: przytulna fantastyka) to podgatunek lekkiej fantastyki, gdzie skupiamy się na małej społeczności (lub grupce osób), w której główny nacisk stawiany jest na relacjach, emocjach bohaterów oraz ich codzienności. Wszystko to w otoczce fantastycznego, magicznego świata. Nie ma tu potężnych misji ratowania świata, jest za to sporo humoru i lekkości. Niższa stawka podejmowanych działań, brak tragicznych i dramatycznych zdarzeń sprawiają, że po lekturze lub w jej trakcie jest nam dobrze, miło i przytulnie.

Oczywiście, ”przytulność” książki (czy filmu) to bardzo subiektywna rzecz. Ba! Taki rodzaj literatury dla wielu wydaje się płytki i wręcz nieczytalny, więc jeśli też należycie do tej grupy czytelników, to naprawdę nie ma w tym nic złego.

Ja po takie książki lubię sięgać, bo dobrze mnie odprężają. Powieści Katarzyny Bereniki Miszczuk z jej słowiańskiego cyklu są właśnie dla mnie takim kocykowym czytadłem. To dość proste opowieści, napisane prostym językiem, które jednak przywodzą mi na myśl kubek gorącej czekolady, ciepły koc i miękkie kapcie. Odstresowują mnie, wciągają, czasem nawet wzruszają. Wątek fantastyczny – choć zawsze istotny - jest w nich bardziej tłem dla tego, co dzieje się w życiu Jagi (czy Gosi).

Jeśli zatem szukacie lekkiej fantastyki, która sprawdzi się na przykład w formie audiobooka przy układaniu puzzli, na spacerze, czy podczas gotowania obiadu, to Miszczuk będę polecać zawsze.

Trzyma poziom?

”Jaga” dostała ode mnie siedem gwiazdek na dziesięć, ”Gniewa” sześć. W przypadku ”Mszczuja” wracam do oceny siedmiogwiazdkowej. Podoba mi się Jaga w relacji ze Swarożycem i całkiem lubię czytać sceny, w których ta dwójka pojawia się razem, choć momentami są one trochę za bardzo napakowane opisami pośladków mężczyzny. Kupuje mnie to jednak bardziej niż czytanie o ślamazarnym, ciapkowatym Mszczuju. Na początku całkiem mnie jego postać bawiła, teraz już jednak mam jego przesyt.

Ciekawa fabuła, interesujący wątek fantastyczny, choć nie wszystko w nim mi podpasowało. Zarzut mam głównie do tego, że Jaga…nie domyśliła się, czemu pewna sprawa jej nie dotyczy. Nie będę wspominać, o co konkretnie chodzi, bo to mógłby być spory spoiler, ale wydaje mi się, że jeżeli jesteście już po lekturze ”Mszczuja” to doskonale wiecie, który wątek mam na myśli.

Jest to jednak wciąż przyjemne, lekkie czytadło. Na pewno sięgnę po następny tom, kiedy ten już się pojawi. Ja czytałam w formie audio na Empik Go. Lektorką jest Anna Szawiel, która fajnie bawi się tekstem, czyta wyraźnie i nie monotonnie.

Ciekawostka: w książce czeka na nas również krótkie opowiadanie ”Czterej bracia”. Pokazuje nam ono Jagę z zupełnie innej, bardziej mrocznej strony. Zachęcam Was do zapoznania się również z nim. W formie audio, bez żadnego przyspieszenia, trwa około 30 minut.

 

 

PODSUMOWANIE

7/10

😄

Udana kontynuacja przyjemnego, lekkiego cyklu. Domyka kilka wątków, jednocześnie otwierając nowe. Jaga jest zdecydowanie lepiej napisaną bohaterką aniżeli była Gosia. Ciapkowaty Mszczuj irytuje nadal, ale wyczuć już można, że zbliżamy się do momentu kulminacyjnego dla tej postaci, co zdaje się potwierdzać krótka nowelka ”Czterej bracia” zamieszczona w książce.

Warto na pewno kontynuować swoją przygodę z tą serią. Moim zdaniem prequelowe do głównej serii tomy są skonstruowane lepiej, a sama fabuła poszczególnych części jest ciekawsza.

~

"Mszczuj" (cykl Kwiat paproci ; 7 lub 0.5)

autor: Katarzyna Berenika Miszczuk

tłumaczenie: -

wydawnictwo: Mięta